W gospodarstwach domowych wiele wody się marnuje. Co zrobić, aby zmniejszyć niepotrzebne marnotrawstwo? Doraźne apele w stylu „oszczędzaj wodę, bo to ważne” nie wystarczają. Zamiast proponować kolejne sztywne regulacje, lepiej zaplanować drobne bodźce i sugestie, bez wprowadzania dodatkowych zakazów i nakazów. W oparciu o wiedzę z zakresu ekonomii behawioralnej i psychologii społecznej można projektować trwałe zmiany.
Rzeczywiste zrozumienie problemu
Wielu ludzi traktuje kwestię nadmiernego zużycia wody jako odległy problem, dotyczący raczej regionów pustynnych i ubogich państw afrykańskich. Przecież woda w kranie jest u nas zawsze dostępna. Gdzieś w zakamarkach świadomości wiemy, iż zasoby są ograniczone, ale ciężko zmienić przyzwyczajenia. Skoro sytuacja nie wymusza radykalnych zmian, to większość odbiorców nie poświęca uwagi kontrolowaniu własnych nawyków. Próby edukacji często kończą się na lakonicznych hasłach: „Zakręć kran przy myciu zębów”, „Zainwestuj w zmywarkę energooszczędną” i tyle.
Psychologia behawioralna uczy, że ludzie lepiej reagują na realne drobne bodźce osadzone w codziennej rutynie, aniżeli na abstrakcyjne idee. Zadanie polega więc na tym, aby wkomponować w nasze otoczenie mechanizmy wspierające lepsze decyzje. Może to oznaczać zmianę sposobu rozliczania rachunków, wprowadzenie regularnych powiadomień o aktualnym stanie licznika.
Podstawą jest więc przyjęcie, że nie wystarczy tylko mówić, iż wody brakuje. Potrzebne są narzędzia skłaniające do zmiany. Jeśli w telefonie pojawi się powiadomienie: „W tym tygodniu Twoje zużycie jest o 20% wyższe niż u sąsiadów”, wiele osób zechce zweryfikować swoje postępowanie. Główną zaletą podejścia behawioralnego jest subtelny charakter – nie nakazuje nikomu rezygnować z długiego prysznica, tylko pokazuje, że można inaczej, skoro inni to robią z powodzeniem.
Społeczne normy
Grupowe porównanie to klasyczne narzędzie z arsenału psychologii behawioralnej. Gdy właściciel gospodarstwa domowego widzi, że inni zużywają mniejszą ilość wody, nie chce wypaść gorzej. Zamiast krążących haseł: „Marnowanie wody to grzech”, wystarczy raport w skrzynce mailowej czy wiadomość SMS: „Twoje zużycie w tym miesiącu to X litrów na osobę, w sąsiedniej dzielnicy jest to tylko Y litrów”.
W Stanach Zjednoczonych niektóre hrabstwa wysyłają rachunki z wizualizacją swojego zużycia w relacji do reszty społeczności. W efekcie, ogólne zużycie spadło. Co ciekawe, jeżeli ktoś był już poniżej średniej, specjalnie zaznaczano tę informację, pisząc choćby: „Gratulacje, Twoja rodzina radzi sobie świetnie!”.
Przejrzyste sprzężenie zwrotne i aplikacje mobilne
Liczniki z ekranem w kuchni i aplikacje w telefonie, informujące w czasie rzeczywistym o tym, ile wody przepływa przez instalację w danym momencie – to nie science fiction. Kiedy rachunek przychodzi po miesiącu, ciężko zidentyfikować, co konkretnie wpłynęło na zwiększenie zużycia. Jeśli jednak w aplikacji pojawia się: „Uwaga, ostatnia kąpiel zużyła 40 litrów w 5 minut, co stanowi 10% Twojego średniotygodniowego limitu”, to działa bardziej przekonująco.
Taki system tworzy w głowie użytkownika natychmiastowe powiązanie: dłuższy prysznic i mycie auta od razu przekłada się na wysoką wartość w statystykach. Dodatkowo, jeśli aplikacja daje możliwość obserwowania postępów w określonych przedziałach czasowych, można stawiać sobie indywidualne cele w stylu: „Spróbuję zmieścić się w 100 litrach dziennie przez kolejne siedem dni”.
Prócz samej reakcji w czasie rzeczywistym, pomagają ładnie przedstawione podsumowania. Oczywiście, sama oszczędność nie musi być wielka, ale świadomość, że przyczynia się do dobra planety i jednocześnie poprawia wynik w statystykach, daje dużą motywację.
Subtelne pomysły
Przykładowo na basenach woda w prysznicu po kilku minutach automatycznie się wyłącza i trzeba ponownie nacisnąć przycisk. To nie jest przypadek. Nie ma żadnego zakazu długiego prysznica, a jednak takie drobne utrudnienie sprawia, że większość osób woli zakończyć kąpiel szybciej niż co chwila wciskać guzik.
Innym rozwiązaniem jest zmiana kranu na model niskoprzepływowy. Użytkownik nie odczuwa dużej różnicy w komforcie mycia, a realne wykorzystanie wody spada o kilkadziesiąt procent. Jest to sprytna sztuczka, bo wymaga praktycznie zerowego wysiłku od człowieka.
Wreszcie, duże znaczenie ma projekt kuchni i łazienki. W publicznych toaletach napotykamy fotokomórki wykrywające ruch, dzięki czemu woda leci tylko wtedy, gdy faktycznie ktoś podstawia ręce. Te wszystkie pomysły nie odbierają wolności wyboru, ale ułatwiają oszczędzanie.
Zachęty
Skoro nikt nie lubi płacić więcej, nic dziwnego, że motywacja finansowa jest skuteczna. Ustalając taryfę progresywną, wodociągi mogą ustalić, że pierwsze X metrów sześciennych wody w miesiącu kosztuje stosunkowo niewiele, ale przekroczenie tego pułapu powoduje istotny wzrost stawki. Wówczas spora część mieszkańców pomyśli: „Czy naprawdę potrzebuję tak często spłukiwać chodnik przed domem, skoro za każdy dodatkowy litr płacę dużo więcej?”. Z psychologicznego punktu widzenia jest to sprytny mechanizm, bo nakłania do racjonalizacji, bez kategorycznych restrykcji. Albo odwrotnie – rabaty dla oszczędnych. W praktyce wychodzi podobnie. Lubimy dostawać nagrody za swój wysiłek.
Jednak systemy opłat to kwestia delikatna społecznie i politycznie. Zbyt gwałtowne podwyżki wzbudzają protesty, bo najczęściej obciążają osoby w trudnej sytuacji materialnej. Najlepiej więc wdrażać je stopniowo, równolegle z pomocą w postaci instalacji oszczędzających wodę, programów edukacyjnych i dopłat do modernizacji instalacji wodno-kanalizacyjnych.
Potencjał i ograniczenia technologiczne
Narzędzia cyfrowe, inteligentne liczniki, aplikacje mobilne – to wszystko brzmi zachęcająco. Jednak za tym stoi konieczność inwestycji w infrastrukturę, nowoczesne wodomierze, systemy przesyłu danych i narzędzia analityczne. Nie każda gmina dysponuje odpowiednim budżetem. Gdy brakuje spójnego planu wdrożeń, ambitne rozwiązania pozostaną w fazie pomysłu.
Dochodzi poziom zaawansowania technologicznego mieszkańców. Smart liczniki i aplikacje online niewiele wniosą, jeśli większość ludzi w danej okolicy nie korzysta ze smartfonów lub preferuje tradycyjne metody opłacania rachunków na poczcie.
Kolejnym ograniczeniem jest wiarygodność i bezpieczeństwo danych. Jeśli system rejestracji zużycia zawiedzie lub dojdzie do błędów, wywoła irytację. Innowacje muszą stać na solidnych fundamentach technologicznych i proceduralnych. Zaawansowane rozwiązania big data w rolnictwie lub zarządzaniu wodociągami miejskimi są w stanie generować fenomenalne wyniki, jeśli tylko do obsługi trafią kompetentni specjaliści, a administracja będzie aktywnie współpracować z firmami technologicznymi. W przeciwnym razie nowości przepadną w gąszczu formalności albo braku zaufania ze strony społeczności.
Edukacja i wsparcie
Nie sucha i nakazowa, lecz oparta na zrozumieniu psychologii. W szkołach i na uczelniach można organizować warsztaty, gdzie uczniowie analizują realne rachunki i szukają metod minimalizowania zużycia. Włodarze miast mogą tworzyć programy partnerskie z lokalnymi biznesami, premiujące klientów za obniżenie zużycia wody w miejscu pracy (np. w małych firmach gastronomicznych).
Dla niektórych osób sama wiedza to za mało – potrzebują bodźca. Gdy popularna postać w internecie pokaże, jak w prosty sposób redukuje rachunki za wodę, zainspiruje tysiące obserwujących. W miejscu pracy można wprowadzać konkursy drużynowe na najmniejsze zużycie.
Docelowo chodzi o budowanie w ludziach przekonania, że gospodarka wodna to „dieta dla planety”. Ogólnie rośnie grupa osób aktywnie angażujących się w inicjatywy proekologiczne. Każdy drobny krok jest częścią większej strategii.
Pomysły z różnych regionów
W Australii wdrożono z powodzeniem różnorakie programy. W Melbourne uruchomiono systemy SMS-owych powiadomień. Informują obywateli o poziomie rezerw w zbiornikach i proszą o ograniczenie podlewania ogrodów w newralgicznych okresach.
Z kolei w Kalifornii wdrożono mechanizm personalizowanych raportów. Właściciel domu porównuje swoje statystyki z pobliskimi nieruchomościami. To przenosi odpowiedzialność bliżej ludzi. Kopenhaga i Amsterdam stawiają na ekologiczną modę: bycie ekosmart jest dobrem kulturowym. Tam, gdzie władze nie muszą wprowadzać ostrych restrykcji, wystarczają bodźce i pozytywne przykłady.
Singapur łączy strategie z intensywną polityką państwową. Ceny wody są tam wyższe niż w wielu krajach o podobnym poziomie rozwoju. Mieszkańcy rozumieją, że kraj niemal pozbawiony własnych zasobów wodnych musi racjonalnie gospodarować każdą kroplą. W praktyce działa to lepiej, gdy jest wspierane przez stale ulepszane technologie odsalania i recyklingu ścieków. Wnioski z tych przykładów są podobne: łączenie prostych metod z właściwą infrastrukturą przynosi efekty.
Kreowanie nowego stylu konsumpcji
Po latach dominacji przekazu typu „oszczędzaj, bo musisz” nadeszła pora na tworzenie pozytywnej wizji przyszłości. Chodzi o to, by ograniczanie zużycia było przejawem nowoczesności, sprytu i prospołecznej postawy.
Proces zmiany mentalności nie wydarzy się z dnia na dzień. Trzeba wychować kolejne pokolenia z przekonaniem, że woda jest cennym zasobem. Bardzo ważne jest, aby towarzyszyła temu przejrzysta komunikacja korzyści: realna oszczędność pieniędzy, lepszy bilans wodny dla regionu i świadomość, że robimy coś pozytywnego. Jednocześnie warto wskazywać, że drobne zmiany sumują się w potężny efekt.
Jednym z domowych sposobów na ograniczenie zużycia wody butelkowanej jest instalacja systemu przepływowego pod zlewem – filtruje kranówkę w czasie rzeczywistym. Taka metoda poprawia smak i jakość wody, eliminując potrzebę kupowania dziesiątek plastikowych butelek. Dodatkowo koszty filtra rozkładają się na wiele miesięcy, więc finalnie płacimy mniej niż za zgrzewki z supermarketu. Oszczędzamy zarówno pieniądze, jak i miejsce w koszu, a przy okazji dbamy o środowisko.